środa, 21 stycznia 2015

Nowa dekada na horyzoncie!

Żeby nie było, że zapał minął - klecę do Was nowy post.

Krótko o życzeniach: bardzo dziękuję za każde! Sporo ich dostałam, niektóre bardzo przemyślane pode mnie, poezją trąciło nawet, niektóre klasyczne "sto lat", "najlepsze życzenia" i tak dalej, ale serce się raduje, bo czasem najprostsze słowa wystarczy napisać, by poczuć to pokrewieństwo dusz, dobrą energię i ...przyjaźń. Niekiedy wirtualną, ale przecież już wieloletnią, wielomiesięczną.

Oczywiście, że wiem, że każdy wiek jest piękny. Za mną tak jak i przede mną cudowne chwile, wspaniali ludzie do poznania, niektórzy do pożegnania, posty do napisania, rozmowy do toczenia, obrazy do zobaczenia i mam nadzieję - powietrze do wdychania nieco czystsze niż mam teraz i tu. Skandynawskim jeszcze nie oddychałam, liczę na zaczerpnięcie w nozdrza powietrza północy jeszcze w tej dekadzie. Oby tylko frank spadł nieco :) Cudowny to czas, jedna z Moich Wielkich napisała, że wszędzie już per "Pani" a dziatwa nabiera szacunku.
Może tak macie, może nie, że rozmyślacie nad sobą, wszechświatem i dochodzicie do wniosku, że gdy sięgnąć wstecz, w te lektury licealne, w tych bohaterów powieści i noweli, posiadacie zdolność głębszego przeżywania, roztrząsania, odczuwania i rozmyślania.
Wspaniałe to uczucie, móc analizować, być ukształtowanym, pragnąć więcej i dobitniej.
Zawsze powtarzałam, że najpiękniejszym organem ludzkim jest mózg, chociaż zdarzyło mi się widzieć go z tej mniej pięknej, anatomicznie patologicznej strony.
Niebywałym osiągnięciem mej trzydziestoletniej wędrówki po tym świecie jest kolekcja, która zamyka się w dość płytko brzmiącym słowie WIEDZA. Moja duma i mój oręż w codziennej walce z wiatrakami. Niezależnie od warunków bytowych, niezależnie od tego co robiłam i jak bardzo bolało, zawsze spotykałam kilku dobrych ludzi, z różnymi historiami. Zresztą, nawet jeśli Ty nie spotkałeś takich, odnajdziesz wiele książek i filmów, gdzie życie zmusza ludzi do dziwacznych wyborów, czasem urągających ich marzeniom i planom. Głowa w dół i honor na chwilę do kieszeni, ale mózg nigdy nie opuszcza stanowiska. Nigdy!

Notorycznie prześladuje mnie pytanie JAK to zrobić, by tego małego człowieka pchnąć w dobrym kierunku, odpowiednio dmuchnąć pod skrzydła, by w locie widział więcej niż przeciętny, by dla jego oczu przeznaczone były widoki na świat piękny i okrutny, by rozumiał co widzi.
Dobitniej mówiąc - by nie był tylko zjadaczem chleba, który dobił do pewnej granicy i na niej się ulokował szczerząc zęby/drąc paszczę niezależnie od pytania.
Póki co ładuję Mu orzechy włoskie i spijam śmietankę mej trzyletniej ciężkiej pracy u podstaw ;)
Nie ma przesady w stwierdzeniu, że dla każdej matki jej dziecko jest NAJ. Jednak czasem martwi mnie, czy to będzie ten, który mówi rozumnie, czy ten, który klaszcze, bo inni też klaszczą.
Wiadomo, że rodzica celem jest wychowanie jednostki lepszej od siebie. Moim rodzicom i dziadkom, pradziadkom się udało, dlaczegóż więc ja miałabym polec? 
Szczęśliwi ci, którym dane iść przez rodzicielską ścieżkę we dwoje, z podobnymi poglądami i prawdami.

A z drugiej strony, spotykałam w minionym roku matki, które żyją zgodnie z tezą, że "jakoś to będzie", "w pewnym wieku dzieci się same chowają", "nie każda zabawka musi czegoś uczyć".
I też są szczęśliwie i mają dzieci najpiękniejsze, najładniejsze, najzdolniejsze i tak dalej.
Kluczy zatem jest wiele.
Może to mój i tylko mój życiowy "problem", że wybieram wyboistą drogę i cisnę ile się da. Owszem, spalam się łatwo. Porzucam myśli i zaczęte projekty. Emocje i siłę ładuję w coś innego, czasem porywczo, to fakt.
I dobrze mi jest, jak jest.
Nie zamieniłabym się na życia, mózgi i figury z kimś innym, chociaż nieraz zastanawiam się nad efektem motyla, co by było gdyby i jawi mi się też fajny obraz. Alegoryczne biblijne talenty - ile z nich dostałam i pomnożyłam, ile zmarnowałam, a ile pojawiło się po drodze na skutek innych wyborów?

Przypominają mi się dwie krótkie rozmowy, czas i miejsce zupełnie inne. Jedna rok 2000, Anglia, Paington. Druga rok 2007, Chiny, Pekin. Dwie różne wiekowo osoby mówią mi, że to czysty przypadek, że jestem w tym czasie i w tym miejscu.
Też o tym myślę, ilekroć wspominam II wojnę światową, epidemię cholery w Europie czy obecną sytuację, gdy giną niewinni.
Czy to nie wspaniałe obudzić się tu i dzisiaj?



Tymczasem dla mnie przeznaczone są wyzwania logistyczne, krople na zatoki i syropy na gorączkę oraz kilogramy ciastoliny. Dzisiaj świata nie zawojuję błyskotliwym pomysłem zmieniającym ludzkość ani nie zarobię dobrej dniówki.
Chociaż, Jego świat zawojuję dzisiaj na pewno.
Pozdrawiam!





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz